Nie ma nic lepszego od literatury związanej z konkretnym miejscem. Może jestem przewrażliwionym literacko człowiekiem, ale muszę Państwu przyznać, miałem dreszcze, gdy zeszłego lata spacerowałem po krzaczastych wzgórzach Iłży, które są rozsławione jako malinowy chruśniak z tekstu Bolesława Leśmiana. Miejsce znane ze słynnego erotyku czytanego dla przyjemności, ale też z racji szkolnego programu. I nagle się po tych krzakach spaceruje. Doprawdy surrealistyczne wrażenie, niepojęte. A co, gdyby odwrócić sytuację i przeczytać w wierszu o miejscu, w którym się mieszka od lat?
Poezja bielańska kojarzy mi się z dwoma rzeczami – znajomymi i sprzeczką. Nie, że spotykaliśmy się ze znajomymi na czytanie poezji i pewnego razu skończyło się to kłótnią. Ze znajomymi, bo dłuższy czas tylko ich młodocianą twórczość poetycką o Bielanach znałem. A ze sprzeczką, bo kilka razy posprzeczałem się z innymi adoratorami poezji o to, o które Bielany chodzi w wierszu „Deszcz” Gałczyńskiego:
a w tej ulicy, która idzie na Bielany,
jest tyle świateł, jakby Szopen nucił coś
I która to ulica i na które Bielany idzie, te wrocławskie, krakowskie? Oczywiście, że warszawskie! Wyjątkowo irytujące zawsze były dla mnie te nieporozumienia; poprzednia strefa zaczyna się od stwierdzenia, że na Żoliborzu są śliczne ulice, a Żoliborz jest tylko warszawski.
Poezja z roku 1827
Tekst, który jest bohaterem dzisiejszego odcinka, jest dla mnie zupełną nowością. Nie jest on zbytnio popularny, nie pojawiło się żadne jego wznowienie, w formie fizycznej jest praktycznie niedostępny. W Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego znajdują się dwa egzemplarze, ale nie są przeznaczone do wypożyczenia, ani też nie leżą po prostu na półce – na ich obejrzenie trzeba się specjalnie umówić. Skan całości jest jednak dostępny w Internecie, wraz z obszernym wstępem autora.
Poeta na wygnaniu
O Karolu Załozieckim nie wiadomo zbyt wiele. Znana jest data jego urodzin, to, czego dowiemy się z samego tekstu i właściwie tyle (w Internecie przeczytać można o innym Karolu Załozieckim, który żył w podobnych latach i zajmował się bibliologią na Uniwersytecie Moskiewskim, ale to dwie inne postaci). Co ciekawe, rok wcześniej, w 1826 roku, ukazał się poemat pod tytułem „Bielany” autorstwa Stanisława Bratkowskiego. On i Załoziecki należą do pisarzy zapomnianych, o których życiu i pisarstwie nie zachowały się żadne większe noty i wzmianki.
Święto na Bielanach
Tekst „Bielany: wiersz w roku 1827 przez K... Z... napisany” wydany przez drukarnię N. Glucksberga opowiada o Zielonych Świątkach na Bielanach. Powstał dzień po obchodach, dokładnie 5 czerwca 1827 roku. Jest prawie równolatkiem „Dziadów” Adama Mickiewicza, które były publikowane od 1823 do 1860 roku. Można zatem powiedzieć, że mamy na Bielanach własny romantyczny tekst o tematyce obrzędowej, takie nasze lokalne „Dziady”.
Skan całego tekstu dostępny jest pod tym linkiem. Publikacja zawiera liczne ilustracje związane z Bielanami, warto zerknąć chociażby dla nich:
Napisz komentarz
Komentarze