Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 08:48

Z Agatą Passent po Mazowszu. Odcinek 2

„Odpoczywam na Mazowszu”. Zapraszamy Was na kolejną odsłonę wycieczki kamperem po Mazowszu z Agatą Passent.

W moich eksploracjach staram się pogodzić kilka aspektów. Nie zajeździć kampera i pilnować, by wycieczki nie przekraczały dystansu 200 kilometrów. Dużo siedzę w pracy, więc po co mam jeszcze siedzieć w aucie, a potem oszczędności wydawać na rehabilitację kręgosłupa? Poza tym na Mazowszu mamy odpoczywać i napawać się przyjemnościami, a nie mijać je kamperem, nieprawdaż? Chcę spędzać możliwie najwięcej czasu na łonie natury i uzupełnić wiedzę wizytami w muzeach czy galeriach. A jest co uzupełniać! Jestem boomerką, więc w podstawówce mieliśmy lekcje historii z podręczników pełnych zachwytów nad pomysłami Lenina oraz enerdowskimi statystykami wydobycia węgla. Zabytki i wystawy dozuję małą łyżeczką, gdyż zabieram ze sobą syna – ośmiolatka.

 

Kierunek Kampinos


Po kierunku „kozienickim” z pierwszej wyprawy, o której więcej przeczytacie >tutaj<, sięgnęłam bardziej na północ i skierowałam kamper w stronę Kampinosu. W planach była przejażdżka wąskotorowym pociągiem, kąpiel na jednej z plaż oraz wizyta w niecodziennym muzeum, zlokalizowanym w mieście dobrze znanym wyborcom PSL, bo właśnie stamtąd, pociągiem, przez lata udawał się do Warszawy długoletni prezes ludowców. Kocham zwiedzanie i odkrywanie, więc na nowy wyjazd nie trzeba mnie namawiać. I dobrze, bo w Sochaczewie, na stacji tamtejszej wąskotorówki, należy być już o 9.30. Wtedy rusza oprowadzanie po Muzeum Kolejnictwa (w cenie biletu). Jest o czym posłuchać i co pooglądać. Doradzam zakup biletów online i to z wyprzedzeniem. Ja swoje kupowałam na prawie tydzień przed i były raptem cztery wolne miejsca w ostatnim wagonie! Pan przewodnik na muzealnej stacji przez 45 min oprowadza po wystawie plenerowej, gdzie pokazuje różne lokomotywy (parowe, spalinowe) i typy wagonów. Pasjonatów kolei zachwyci szynowy pług czy drezyna z nadwoziem samochodu Warszawa.

Sochaczewska Kolej Dojazdowa


W Polsce wszyscy znają się na piłce nożnej i reformie podatkowej, a na Mazowszu, na transporcie szynowym. Rozbudowie metra towarzyszą dyskusje o wyższości tramwaju. Jak robią tramwaj, to eksperci stękają, że jednak trolejbus, a jak leją beton pod trasę szybkiego ruchu, to wnet pojawią się komentarze: „Szkoda, że kolejki nie rozbudują, takie były kiedyś ładne przystanki”. Sochaczewski dworzec PKP pięknie odremontowano i zmodernizowano, ale modernistyczny budynek dworca kolei wąskotorowej (siedziby oddziału Stacji Muzeum, powiązanej z tym na Dworcu Głównym w Warszawie), jest w opłakanym stanie i wciąż czeka na lepsze czasy. W dzieciństwie marzyłam o torach i kolejce do składania, więc równie duże wrażenie zrobiły na mnie oryginalne „ciuchcie” co makieta tej kolejki - wraz z dworcem, przejazdami, stacjami - stojąca w gablocie muzeum. Koniecznie pokażcie ją dzieciom. Może ktoś z nich zajmie się modelarstwem i oderwie od katatonicznego klikania w Brawl Stars.

Agata Passent w Sochaczewie

Historia Kolei


Sochaczewska Kolej Dojazdowa jeździła najpierw na trasie Sochaczew - Tułowice. Potem powstał przystanek w Wyszogrodzie, tuż obok słynnego drewnianego mostu, najdłuższego w Polsce, zbudowanego z kampinoskiego drewna. Na tym terenie kolej służyła do transportu drewna z terenu Puszczy, ale również buraków cukrowych, kruszwicy i wysłodków z pobliskiej cukrowni. Nie tylko miała zasługi w przemyśle, ale i dowoziła licznych pasażerów. Po wojnie, w latach 60. i 70., liczba pasażerów spadała, co doprowadziło do zamknięcia linii.

Peron stacji kolejki wąskotorowej w Sochaczewie

Przejażdżka Kolejką


O 10.30 kolejka opuszcza sochaczewską bazę i zabiera nas w głąb Kampinosu, do Wilcza Tułowskiego i Tułowic. Z zawrotną prędkością 15 km/h pędzimy szlakami, gdzie zdarza się zabudowa pofabryczna, nie tylko sielsko-anielsko. Nic w tym dziwnego, wąskotorówki to z reguły pociągi logistyki tartaków i fabryk. Przystanki na trasie kolejki to okazja do posłuchania przewodnika, który przypomina trudne chwile przetaczających się tu dwóch strasznych wojen i Polski okresu PRL oraz transformacji. Wysiada się… w lesie! Niby robimy niewinny spacerek, który jednak daje pojęcie o rozmiarach Kampinosu i zaprzecza twierdzeniu, że Mazowsze jest płaskie. Niedowiarkom polecam wybrać się na rowerową wyrypę tutejszymi trasami. Piaszczyste wydmy gwarantują wyższe tętno i zakwasy. Puszczę kocham też odwiedzać zimą. Szczególne wrażenie robią ukryte tu stare bunkry, które wtedy dają schronienie nietoperzom.

Powrót do Sochaczewa


Kolejkowa trasa kończy się możliwością obiadu w Kampinosie, a potem cała wycieczka wraca do Sochaczewa. Ja obiad odpuściłam, nie dla reporterki takie luksusy, i wolałam skorzystać z podwózki kamperem, który zabrał nas z powrotem do centrum Sochaczewa. Tam, już spacerem (bo przecież kamper ma nam dawać schronienie na noc, a nie zastępować nogi), udałam się na bulwar nad Bzurą. Stamtąd miałam nie tylko piękny widok na pałki wodne i przyrodę nad rzeką, ale i na wyniosłą skarpę, na której stoją ruiny zamku księcia Siemowita III. I znów - kto wdrapie się na stromą skarpę, ten przyzna, że Mazowsze nie jest płaskie, a widok z tej skarpy na rzekę i zieleń jest pocztówkowy. Z kampera wzięłam klapki i ręcznik, bo obok baru „Przystań” jest pomost i piaszczysta plaża miejska, gdzie można się kąpać.

Sochaczewska Kolejka Wąskotorowa 

Sochaczew - Miasto z Historią


Sochaczew nie jest miejscem na skalę Chateau Azay-le-Rideau w Dolinie Loary, ale wynika to m.in. z historii. Położone w strategicznym miejscu, na granicy zaborów i przeprawy nad Bzurą, miasto było świadkiem, ale i sceną, wielkich bitew. Burzyli je Niemcy i Rosjanie, a jedną z najtragiczniejszych była Bitwa nad Bzurą z Kampanii Wrześniowej, w której polską armią dowodził gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba. Polecam stronę www.muzeumsochaczew.pl, by dowiedzieć się więcej i najlepszą, jak dotąd czytałam na temat tego starcia, książkę „Bzura 1939” Tadeusza Jurgi, znanego historyka wojskowości. Dziś to stare wydawnictwo to Biały Kruk. Brakuje nowych opracowań. Być może nie potrafimy znaleźć nowej narracji dla słynnego “zwrotu zaczepnego”, jaki wykonało nasze wojsko pod Sochaczewem?

 

Muzeum Ziemi Sochaczewskiej


Felietoniści mogą, a nawet powinni, pozwalać sobie na złośliwość, więc powiem tak: zwiedzanie Muzeum Ziemi Sochaczewskiej polecam wyłącznie największym pasjonatom historii wojskowości i II Wojny Światowej. Wiem, że są was setki tysięcy, więc tak, warto obejrzeć np. fragment silnika BMW z wraku samolotu Focke-WULF 190. Dla mnie wygląda to jak spartaczona przez mechanika robota wyrzucona na złom, ale nie ma się z czego śmiać - historia wojskowości i katastrof lotniczych wrakami usłana. Mazowsze to istna gratka dla wszelkich grup poszukujących skarbów pod ziemią: całkiem niedawno tacy właśnie fascynaci skarbów natrafili w Kampinosie, pod warstwą ziemi, na wrak Messerschmitta. Kto tu się rozbił? Dokąd leciał? Nadal nie wiemy. Na potrzeby wszystkich pozostałych obywateli (w tym moje), sochaczewskie Muzeum powinno jednak być większe, z nowoczesną multimedialną wystawą prezentującą i tłumaczącą historię tutejszych bitew - kilka mundurów i fragmentów sprzętu nie wystarczy. Na tę chwilę, obiekty wykopane przez archeologów czy broń znaleziona na polu bitwy, tłoczą się w malutkim budyneczku. Nowe miejsce dałoby okazję do szerszej, nie tylko wojskowej, perspektywy. Np. opowieść o zamku Siemowita czy liczniejsze wspomnienia żydowskich mieszkańców miasta. Sochaczew, jak wiele miasteczek Mazowsza, był sztetlem, który trwał mimo nawracających pogromów. W 1925 roku Żydzi stanowili tu połowę członków rady miejskiej.

Muzeum Lniarstwa w Żyrardowie


W odróżnieniu od tego, Muzeum Lniarstwa w położonym nieopodal Żyrardowie zasługuje na same pochwały. Jak dobrze, że ktoś docenia historię przemysłu. Nie jest to wcale takie oczywiste, bo np. po gigantycznych sochaczewskich zakładach produkujących wiskozę w Chodakowie został tylko urbex, a zakłady Iwona w Łodzi, które dla naszych babć i na eksport produkowały 5 milionów pończoch rocznie (!) też nie mają dziś śladu. Tymczasem w Żyrardowie czujemy ten industrialny klimat i w architekturze, i w opowieści, którą Żyrardów nam proponuje. Muzeum Lniarstwa mieści się w jednym z pofabrycznych budynków Bielnika. To wielki teren - mamy tu architekturę czasu zaborów, klasyczną czerwoną cegłę i powojenną, socrealistyczną. Postindustrialne przestrzenie Muzeum są związane z ponad 180-letnią tradycją przemysłu lniarskiego. Budynek mieścił niegdyś oddział drukarni Zakładów Lniarskich, które już pod koniec XIX wieku stały się najpotężniejszą fabryką lnu ówczesnej Europy. Jest obiektem zabytkowym, częścią XIX-wiecznej osady fabrycznej, uznanej za pomnik historii, czyli najwyższą formę ochrony zabytków w Polsce.

 

Historia Przemysłu Lniarskiego


Muzeum Lniarstwa im. Filipa de Girarda w Żyrardowie przywołuje pamięć o czasach, kiedy żyrardowska fabryka pracowała pełną parą, zatrudniając nawet 9 tysięcy pracowników. Chwyta za serce ogromna fotografia tkaczek, nawlekaczek, szwaczek - wśród nich może są wasze prababcie lub babcie, które tworzyły historię Mazowsza i polskiego dizajnu. Jestem pewna, że po obejrzeniu wielkich maszyn w hali muzeum przejrzycie obrusy i inne lniane wyroby pochowane w szafach waszych rodziców—słynne „żakardy” to był luksus i rarytas w PRL-u, a dziś oryginały krążą jako obiekty „vintage”. To właśnie tutaj prześledzić można burzliwą historię osady, a potem miasta, w którym niegdyś Rząd Królestwa Polskiego podjął decyzję o rozwoju przemysłu włókienniczego i sprowadził w tym celu do kraju Filipa de Girarda – twórcę mechanicznej metody uzyskiwania przędzy lnianej. Polecam doczytać więcej na temat tego człowieka, bo powymyślał sporo znakomitych maszyn tylko nie miał dobrego, hm, menadżera? Speca od patentów? Pierwsza produkcja ruszyła już 24 lipca 1833 roku, a wraz z rozwojem przemysłu, wokół zakładów zaczęła kształtować się również osada fabryczna z domami dla pracowników. Liczne zabytkowe budynki miasta są zamieszkane do dziś. Między budynkami zieleń, ulice, stare stajnie, dużo przestrzeni. Czy dziś deweloperzy też tak projektują? To pytanie retoryczne. Osada, jakże słusznie, otrzymała nazwę Żyrardów na cześć wspomnianego wynalazcy i inżyniera, dyrektora ds. technicznych w zakładach, Filipa de Girarda. Nie tylko generałowie, poetki i święci zasługują na pomniki.

Migracje i Przemysł


Nieco inaczej niż w pozostałych mazowieckich lokalizacjach, wyglądały w Żyrardowie migracje. Nowo powstałe zakłady przyciągały polskich robotników, ale technologiczne zaawansowanie ówczesnej produkcji wymagało sprowadzenia specjalistów z zagranicy: tkaczy z Czech oraz wykwalifikowanej kadry rzemieślniczej z Niemiec. Kiedy przeczytałam o Czechach, od razu przypomniałam sobie odcinek z Krecikiem, który zapragnął sobie uszyć nowe lniane spodenki. Może to naiwne i humorystyczne, ale jakże wiernie oddaje skomplikowanie produkcji lnu. Polecam, przypomnijcie sobie, choćby z YouTube.

Atrakcje Żyrardowa


Żyrardów to gratka dla wielbicieli klimatów industrialnych. Niejednemu wciąż marzy się mieszkanko w tzw. “lofcie” z szybkim, w niedalekiej (podobno) przyszłości, dojazdem do CPK (naszej nowej bramy na świat). Póki co, polecam odpoczynek w cieniu starodrzewu Parku Dittricha z widokiem na pięknie odnowiony pałacyk oraz drinka w restauracji „The Spirit” z tamtejszą werandą i ogródkiem.
Coraz cieplejszy klimat, czystsze wody i lepsza baza turystyczna skłaniają do jeszcze jednej wizyty nad wodą. Na szczęście, w Żyrardowie o taką rozrywkę łatwo. Mają tu Zalew Żyrardowski z parkingami (nawet dla kamperów) oraz zagospodarowaną plażą (świetnie nadającą się dla dzieci). Można pod plażowym parasolem poczytać przewodnik „Z rodziną przez Mazowsze” i wybrać kolejny cel wycieczki. Tym razem pojedziemy na wschód. Przecież tam musi być jakaś cywilizacja.

Żyrardów - zabytkowa architektura miasta

Publikacja sfinansowana ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego w ramach kampanii „Odpocznij na Mazowszu”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze