W tym artykule przeczytasz o:
- Marku Hłasce - patronie 2024 roku
- wykładzie poświęconemu Hłasce i innym pisarzom ze "złych dzielnic" Warszawy
- prowadzącej - Paulinie Potasińskiej
Prozaik i mitoman, „Hemingway z Koluszek” i „polski James Dean”, głos pokolenia ’56 i zapomniany wygnaniec z ojczyzny – to tylko kilka określeń, które można by przypisać Markowi Hłasce, patronowi roku 2024.
Hłasko i "zły" Marymont
Przypomnijmy, że Marek Hłasko szczególnie związany był z Marymontem, czyli właśnie "złą enklawą" między Bielanami i Żoliborzem. Marek Hasko na Marymont trafił jako zbuntowany młodzieniec. Jak sam mówił urodził się już buntownikiem. Buntował się przeciw inteligenckiemu etosowi rodziny, pozując na „twardziela” wychowanego przez warszawskie ulice. Zamiast garnituru wolał nosić kurtki lotnicze, co w połączeniu z dżinsami oraz nieodłącznym papierosem składało się na jego charakterystyczny styl. Uczył się kiepsko, wolał czytać to, co go interesowało. Wyrzucono go z trzech kolejnych liceów za niesubordynację i wywieranie demoralizującego wpływu na kolegów. W wieku szesnastu lat zaczął pracować. Imponowała mu męska przygoda, a za najbardziej męskie zajęcie uważał prowadzenie ciężarówki. Zrobił prawo jazdy, został więc zawodowym kierowcą. Pracował w bazie na Marymoncie. Po jakimś czasie, widząc że Hłasko każdą wolną chwilę spądza na czytaniu, partyjna delegatka powierzyła mu funkcję korespondenta robotniczego. Pisał o bolączkach i osiągnięciach zakładów pracy, w nagrodę dostał powieść Anatola Rybakowa Kierowcy. Przeczytał. „Muszę przyznać, że wpadłem w osłupienie. Tak głupio i ja potrafię, powiedziałem sobie i zacząłem”.
Napisał zatem o kierowcach ze swojej bazy Sonatę Marymoncką i wysłał powieść do znanego pisarza Bohdana Czeszki. Czeszko książkę pochwalił, zaproponował skrócenie rozwlekłej powieści i ograniczenie wulgaryzmów. Brak wykształcenia był dla Hłaski paradoksalnie korzystny. W PRL istniało przecież zapotrzebowanie na „proletariacki” talent. Idąc za radą Czeszki, Hłasko wykroił ze swej książki opowiadanie. Bazę Sokołowską opublikował „Almanach Młodych”. Hłasko nie lubił tego opowiadania. Mówił, że przepisał Kierowców Rybakowa i zaniósł do wydawnictwa. Ci, którzy Rybakowa nie czytali, nawet wierzyli w tę jego bujdę. Ale to właśnie Baza Sokołowska zmieniła jego życie. Dostał stypendium, zaliczkę na kolejne opowiadanie i postanowił zostać pisarzem.
Hłasko uchodził za samorodny talent z Marymontu, z rękami ubrudzonymi smarem. Stał się modny. Wypadało się z nim pokazać, chwalić znajomością. Gromadziło się wokół niego wielu totumfackich, ciągnęła masa młodych wielbicielek, w których przebierał jak w ulęgałkach, i młodocianych Jamesów Deanów rodzimego, zgrzebnego chowu. Wszyscy go kochali. „Każdy, kto go napotkał – dziewczyna, starzec, dziecko, pies – popadał z nim w miłość nagłą i gwałtowną. Chciał być kochany przez każdego, wdzięczył się, krygował i dopraszał miłości. Chciał ją także dawać, a przynajmniej święcie wierzył, że chce” – napisał Leopold Tyrmand na łamach paryskiej „Kultury” w pośmiertnym wspomnieniu o Marku Hłasce.
Choć jedyny warszawski adres Hłaski mieścił się na Ochocie, to jednak we wczesnej twórczości wciąż powracał na Marymont. Właśnie tam umiejscowił akcję opowiadania Pierwszy krok w chmurach, które powstało w 1955 roku. Na tle marymonckich pejzaży pokazał historię pierwszego zbliżenia dwojga młodych kochanków, dość brutalnie przerwanego przez chamskich podglądaczy. W opowiadaniu sportretował też, niejako przy okazji, codzienność i świąteczny dzień peryferyjnej dzielnicy: […] Życie przedmieścia zawsze było i jest bardziej zagęszczone; na przedmieściu w każdą sobotę, kiedy jest pogoda, ludzie wynoszą krzesła przed domy; odwracają je tyłem i usiadłszy okrakiem, obserwują życie”.
Chłopaki ze "złych dzielnic"
Dr Paulina Potasińska z Uniwersytetu Warszawskiego zabierze słuchaczy wykładu w podróż po „złych dzielnicach” stolicy, a medium umożliwiającym tę podróż w czasie i przestrzeni będzie przede wszystkim literatura.
Podczas wykładu dowiedzieć się będzie można, których pisarzy można uznać za chłopaków ze „złych dzielnic” Warszawy oraz co za tym przemawia i co temu przeczy. Paulina Potasińska odpowie także na pytanie, czy mitologia, której Hłasko był współtwórcą, odeszła w zapomnienie, czy jednak nadal inspiruje i ożywa w najnowszych tekstach kultury.
Paulina Potasińska – doktor nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwa, adiunktka w Centrum Języka Polskiego i Kultury Polskiej dla Cudzoziemców Polonicum Uniwersytetu Warszawskiego; lektorka języka polskiego jako obcego/drugiego/odziedziczonego; ekspertka Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA); badaczka literatury związanej z Warszawą. Napisała monografię Kult, mit i kompleks. Figury autokreacji w twórczości Leopolda Tyrmanda, Marka Hłaski i Tadeusza Konwickiego (2015) oraz wiele artykułów naukowych i pomocy dydaktycznych. Obecnie kończy prace nad monografią Młodzież z „dobrych domów”, chłopaki ze „złych dzielnic”. Warszawskie topografie, poświęconą przede wszystkim prozie autobiograficznej Jeremiego Przybory, Agnieszki Osieckiej, Jarosława Abramowa-Newerlego, Stanisława Grzesiuka, Marka Hłaski i Andrzeja Stasiuka.
Współpracowała m.in. z Fundacją Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej, Wydawnictwem Prószyński Media, Fundacją Teatr Papahema, Oknem na Warszawę, Instytutami Polskimi w Pekinie, Petersburgu i Tbilisi, Fundacją Wolność i Demokracja oraz Warszawskim Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń. Jej bliskie kontakty ze środowiskiem Studenckiego Teatru Satyryków zaowocowały filmem "Człowiek z szafą" (2024).
Napisz komentarz
Komentarze