Konrad Bawej: Panie Radosławie, pełni Pan w dzielnicowym życiu społecznym różnorakie funkcje. Jest Pan między innymi jednym z 25 bielańskich radnych. Jak to jest być w mniejszości, od której zależy przyszłość dzielnicy?
Radosław Sroczyński: Myślę, że my, radni, mamy bardzo dużo do zrobienia, mając zarazem spore pole do popisu. Wiele zależy od indywidualnych działań radnego i jego aktywności w rejonie, gdzie został wybrany. Tak działa większość radnych - skupiają się na swoich okręgach wyborczych, w których zostali wybrani.
Aktywny radny może zrobić kawał dobrej roboty dla mieszkańców. Ważna w tym aspekcie jest również współpraca radnego z zarządem i radą dzielnicy. Istotne są tu również wspólne działania grup radnych, chociażby w celu pozyskiwania pieniędzy na inwestycje.
To wszystko brzmi, jak taki mały sejm - mała władza ustawodawcza, co kształtuje pomysły od zera, zachowując przy tym istotę kolektywu.
Czy to taki mały sejm? Nie, nie określiłbym tego w ten sposób. Rola radnego to głównie praca na poziomie podstawowym, czyli bezpośredni kontakt z mieszkańcami - rozmowy, spotkania i telefony. Obywatele poruszają sprawy istotne dla nich, a my staramy się pomóc.
Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się mieszkańcy?
W dużej mierze zależy to od charakterystyki konkretnego okręgu wyborczego, w którym działa radny. Gro problemów dotyczy między innymi bezpieczeństwem na osiedlach, bezpieczeństwa w ruchu drogowym w tym bezpieczeństwa pieszych czy problemów związanych z nieprawidłowym parkowaniem pojazdów.
Ponadto, pojawiają się także sprawy związane z architekturą, na przykład dotyczące nowej zabudowy, ochroną terenów zielonych przed zabudową czy procesem uchwalania planów zagospodarowania przestrzennego.
Często w sprawach istotnych dla dzielnicy czy danego osiedla istotna jest współpraca z mieszkańcami. Tak na przykład było kilka lat temu na osiedlu Wawrzyszew, gdzie wraz z mieszkańcami walczyliśmy o ochronę tzw. łączki wawrzyszewskiej przed zabudową. Wspólne działania mieszkańców, radnych i przedstawicieli osiedla sprawiły, że choć formalnie ta przestrzeń wciąż jest w rękach właścicieli, to już teraz pewne, że nie zostanie ona zabudowana przez deweloperów.
Temat Łączki Wawrzyszewskiej to bardzo długa historia. Ciągnie się i ciągnie…
Dzielnica bardzo pragnęłaby odkupić ten teren, jednak napotyka na przeszkody związane z księgami wieczystymi. Dopóki sprawy z dokumentacją nie zostaną uregulowane przez właścicieli, niestety nie będzie możliwości przeprowadzenia transakcji odkupu. Warto jednak podkreślić, że obecnie dzielnica nadal pozostaje zainteresowana zakupem tego obszaru.
Czyli jeszcze trochę zostało.. Kontynuując temat pracy radnego, ciekawi mnie, jaki jest jej najcięższy element?
Wydaje mi się, że to właśnie pogodzenie oczekiwań wszystkich mieszkańców. Każdy ma swoje indywidualne oczekiwania, a niestety czasami zdarza się, że mimo staranności radnego i konsultacji z mieszkańcami, po pojawieniu się komentarzy w internecie zaczyna pojawiać się wątpliwość co do efektywności własnej pracy. To trudne, gdyż niemożliwe jest zawsze zadowolenie każdej osoby i zawsze istnieje ryzyko otrzymania krytyki.
Czy to nie jest tak, że niezależnie od skali i wykonania danego działania, niektórzy i tak będą krytykować, doszukując się sympatii politycznych?
Te sympatie polityczne mogą odgrywać rolę, ale czasami pojawia się konflikt pomiędzy oczekiwaniami lokalnych mieszkańców, na przykład w kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego, a tym, czego pragną kierowcy. To bardzo powszechna dyskusja w przestrzeni internetowej. Gdy pojawia się sprawa związana z ruchem drogowym, dochodzi do wymiany zdań między komentującymi, a gdzieś pośrodku tej dyskusji musi stanąć radny, gdyż to on jest adresatem konkretnych pytań, pod którym się toczy ta wymiana zdań.
Gdy do tego sporu dołączają jeszcze rowerzyści, to chyba zaczyna się najgorętsza dysputa? (śmiech)
Dokładnie. Równie gorąco zaczyna się robić, gdy w związku ze zmianami w ruchu drogowym, pojawiają się jakieś dodatkowe ograniczenia. Pamiętam, że w internecie głośno odbiły się wakacyjne remonty torowisk tramwajowych na Bielanach. Temat został szybko podchwycony przez mieszkańców i mocno oberwało się spółkom i instytucjom, które były za to odpowiedzialne.
I tak to zostawmy. Należy Pan do samorządu mieszkańców Wawrzyszewa. Co słychać na Wawrzyszewie?
Osiedle rozwija się dynamicznie. Kilka lat temu dzielnica wybudowała nowy żłobek, a niedawno oddała do użytku odnowione przedszkole przy ul. Wergiliusza. Obecnie trwają prace remontowe w przedszkolu przy ul. Tołstoja. Ponadto, udało się zrewitalizować plac zabaw przy Stawach Brustmana, a jeszcze w bieżącym miesiącu rozpocznie się modernizacja placu zabaw przy ul. Petofiego 2A.
Ostatnie lata charakteryzują się również intensywną zabudową części osiedla pomiędzy ulicami Sokratesa i Nocznickiego. Ten obszar został niemal całkowicie zagospodarowany, a na Wawrzyszew sprowadziło się dużo nowych mieszkańców.
W kwestii przedszkoli, o których wspomniałem wcześniej, zarówno na Wawrzyszewie, jak i na całych Bielanach, obecnie mamy interesującą sytuację. Pojawił się problem deficytu dzieci. Z mojej wiedzy wynika, że plany na przyszły rok zakładają, że wszystkie klasy zerowe ze szkół podstawowych mają wrócić z powrotem do przedszkoli.
A jak to wygląda w szkołach podstawowych i średnich?
Powiem szczerze, że nie wiem, jak to wygląda szkoła średnich, natomiast szkoły podstawowe zmagają się z przeludnieniem.
Wiem, że nasza SP nr. 209 im. Hanki Ordonówny, od wielu lat miała problem z przeludnieniem, pracowała na dwie zmiany.
Ale w tym przypadku chyba chodzi o jej renomę, gdyż 300 m dalej jest placówka, która takowych problemów nie ma.
Przejdźmy do clue naszej rozmowy. Jest Pan również funkcjonariuszem policji oraz przewodniczącym dzielnicowej komisji do spraw bezpieczeństwa i porządku publicznego. Muszę zapytać o incydent z 3 listopada, kiedy to na Bielanach doszło do ataków maczetą? Jak to możliwe, że coś takiego się wydarzyło?
No cóż, takie sytuacje zdarzają się na całym świecie. Na szczęście w Polsce są to przypadki incydentalne. Oczywiście, w tym konkretnym przypadku mogę zapewnić że nie był to akt terroryzmu. Na szczęście, mimo dramatycznego przedstawienia tego zdarzenia w mediach, ataki nie miały tak poważnych konsekwencji.
Po zdarzeniu bielańska policja i Komenda Stołeczna natychmiast podjęły szeroko zakrojone działania. Prawie 100% funkcjonariuszy z komendy przy ul. Żeromskiego zostało zaangażowanych w poszukiwania sprawcy, ściągnięto nawet funkcjonariuszy przebywających na urlopach. W akcję zaangażowane były także siły z innych jednostek na terenie Warszawy. W działaniach brali udział policjanci zarówno umundurowani, jak i cywilni (funkcjonariusze z wydziałów kryminalnych i operacyjnych). W trakcie poszukiwań funkcjonariusze podjęli szereg działań w tym min. analizę zapisu kamer monitoringu miejskiego.Na szczęście udało się odnaleźć sprawcę ataków.
Stołeczna komenda doniosła, że w szczytowym momencie poszukiwań brało w nim udział 3 tysiące policjantów.
Mogło tak być, sama komenda na Żeromskiego liczy kilkaset osób. Jeżeli doliczymy funkcjonariuszy Oddziału Prewencji Policji w Warszawie, Wydziału Wywiadowczo - Patrolowego KSP, to faktycznie, jest to możliwe. Z tego, co mi wiadomo, Komendant Stołeczny Policji powołał sztab, który analizował i zbierał wszelkie spływające informacje nt. sprawcy.
Dlaczego pomimo tak zmasowanych działań policji, technologii oraz stosunkowo niewielkiego (na tle innych europejskich stolic) obszaru poszukiwań, złapanie tego człowieka zajęło niemalże 8 godzin?
Gdyby ten człowiek poruszał się po ulicach, zapewne udałoby się go zlokalizować znacznie szybciej. Jednak, z tego, co mi wiadomo teren, poszukiwań obejmował 3 dzielnice. Skrupulatność policjantów w poszukiwaniu sprawcy przyniosła rezultaty.
Jak się okazało sprawca ukrywał się w zaroślach w rejonie ogródków działkowych na terenie Woli.
Chciałbym zapytać o coś, na czym wychowało się moje pokolenie, ale i nie tylko. Mianowicie o legendę Wrzeciona, która głosi, że to osiedle, na które po godzinie 22:00 lepiej nie zaglądać, gdyż dzieją się tam dantejskie sceny, że jest to swoista Praga. Mit czy prawda?
Kiedyś było to prawdą. Dwadzieścia lat temu pracowałem w komendzie na Żeromskiego i myślę, że wtedy było dużo prawdy w tym, co Pan powiedział.
Mówiło się wówczas, że jest tam tzw. trójkąt bermudzki i trzy ulice, na które się teoretycznie nie wjeżdżało. Natomiast, czy dalej tak jest? Wydaje mi się, że tam jednak dużo się zmieniło. Nastąpiła wymiana pokoleniowa, dużo osób podorastało, ma rodziny i już nie ma tego Wrzeciona, o którym mówiło się te 20 lat temu. Nie kojarzę skarg od ludzi, że jest tam niebezpiecznie.
Być może nie każdy z naszych czytelników pamięta ten czas. Co tam się działo, że Wrzeciono zyskało taki tytuł?
Mieszkały tam osoby wywodzące się z różnych środowisk, co sprawiało, że nieraz było tam niebezpiecznie. Ale wydaje mi się, że ludzie, którzy wtedy byli młodzieżą, podorastali i zaczęli myśleć o życiu na poważnie.
Analizując wszystko, co do tej pory poruszyliśmy, należy zadać pytanie, czy Bielany są bezpieczną dzielnicą?
Tak. Uważam, że bardzo bezpieczną. Żona wielokrotnie mi mówiła, że wracając pieszo z pracy późną porą, czuje się bezpiecznie.
Nawet, jeśli gdzieś na ławce siedzi młodzież, spożywająca alkohol, nie zdarzyło się, aby kogokolwiek zaczepiła.
Czyli wolnoć Tomku w swoim domku, ale z kulturą?
Każdy jest człowiekiem, każdy potrzebuje rozrywki i relaksu w towarzystwie znajomych. Często nie ma możliwości, aby zrobić to w domu, więc ludzie decydują się na spotkania w otwartych przestrzeniach. Jeżeli robią to w sposób kulturalny i nieuciążliwy, dlaczego zabraniać tego typu spotkań?
Jeśli jednak mówimy o dużym problemie estetyki w przestrzeni publicznej, to na pewno jest to graffiti. Pojawia się tego mnóstwo.
A czy od północnej części Stawów Brustmana nie ma muru, który jest w całości pokryty graffiti?
Tak, jest, jest tam graffiti, ale zrealizowane w ramach budżetu. Co więcej, był to mój pierwszy projekt, który zgłaszałem do budżetu obywatelskiego. Od kilku lat ładnie się prezentuje. Widziałem co prawda próby pomazania tego muru, ale jest on pokryty farbą antygraffiti.
Niestety na budynkach powstaje coraz więcej napisów, które psują estetykę.
A czy nie są tworzone takie specjalne ścianki do tego przeznaczone. Widziałem, że na Chomiczówce są takie murki, które można przysłowiowo pomazać.
Nie wiem, gdzie są takie miejsca na Chomiczówce, ale widziałem, że są często udostępniane jakieś filary wiaduktów czy poboczne mury właśnie do takich celów.
Jest wiele graffiti, które są piękne i cieszą oko. Niestety więcej jest zwykłych bohomazów, które tylko oszpecają estetykę.
Do ideału jeszcze wiele brakuje. Jaka jest prognoza na przyszłość Bielan? W jakim kierunku będzie podążać dzielnica?
Myślę, że Bielany będą podążać w kierunku sypialni, czyli budowy bloków. Szczególnie rejony Wólki Węglowej i Huty, która za kilka lat zapewne zaprzestanie swojej działalności. To widać po światowych trendach, które pokazują, że produkcja w lokalnych zakładach przemysłowych jest po prostu coraz mniej opłacalna.
Ponadto uważam, że Bielany będą podążać w stronę IT. Wiem, że jedna z większych kanadyjskich firm chciała budować swoją serwerownię na terenie północnych Bielan.
Duży wpływ na kształt i przyszłość tamtego rejonu będzie też miała działalność takich podmiotów jak Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania i firma Byś działalność, których w ocenie mieszkańców jest uciążliwa.
W tym momencie to chyba właśnie Wólka Węglowa jest najsłabszą częścią Bielan do zamieszkania…
No tak. Obecność MPO i BYŚ-u to tylko część problemów. Dostrzegam duże braki w zakresie infrastruktury, chociażby chodników i oświetlenia ulic czy kanalizacji.
Myślę, że pewnym problemem jest też komunikacja.
Dojazd ulicą Wólczyńską do centrum jest niestety problematyczny. Mieszkańcy Wólki nie mają łatwo - z jednej strony ul. Wólczyńska, która w godzinach szczytu stoi, z drugiej zaś ul. Pułkowa, którą blokują pojazdy jadące od strony Łomianek. Plusem jest natomiast komunikacja publiczna, która kursuje dość często i dowozi mieszkańców do centrum naszej dzielnicy gdzie dalej mieszkańcy mają możliwość przesiąść się do metra lub tramwaju.
Czy powstanie drogi ekspresowej, która ma przebiegać przez Bielany, rozwiąże ten problem?
W mojej ocenie tak, ponieważ odciążyłoby to ruch na północy dzielnicy, a w rezultacie udrożniłoby ruch po Bielanach w ujęciu holistycznym.
No dobrze, dochodząc już do końca, jaki jest pana priorytet najbliższe miesiąca jako radnego, biorąc również pod uwagę zbliżające się wybory?
Jednym z moich priorytetów jest ukończenie budowy placu zabaw przy ul. Petofiego. To projekt, w który wspólnie z Radą Osiedla Wawrzyszew Nowy WSM włożyliśmy dużo wysiłku i zaangażowania.
Drugim ważnym celem jest poprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zwłaszcza w okolicy szkół na Wawrzyszewie z rejonu ul. Wolumen, gdzie bardzo dużym problemem jest nieprawidłowe parkowanie. Ostatnio na spotkaniu Komisji Bezpieczeństwa omówiliśmy te kwestie z przedstawicielami szkół i przedszkoli z tego obszaru oraz przedstawicielami Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie i Biura Zarządzania Ruchem Drogowym. Po przeprowadzonych analizach ZDM i BZRD mają zaproponować rozwiązania poprawiające bezpieczeństwo w ruchu drogowym w tym rejonie.
Czy w tym kontekście Strefa Płatnego Parkowania mogłaby pomóc?
Tak, myślę, że w jakimś stopniu mogłaby pomóc, chociaż nie we wszystkim. Przykładowo w przypadku ulic sąsiadujących ze stacjami metra, to mogłoby być dobre rozwiązanie, a taką ulicą jest Wolumen, o którym wspominałem wcześniej. Dzięki płatnej strefie parkowania zniknęłyby samochody, które pozostawiane są tam na cały dzień przez osoby dojeżdżające do Warszawy. Z drugiej jednak strony, pojazdy te mogłyby się przenieść na parkingi, należące do spółdzielni, co bardzo utrudniłoby życie mieszkańców.
Najlepiej byłoby obserwować, jak wygląda sytuacja na Żoliborzu. Podobno tam jest lepiej. Słyszałem, że w okolicach Placu Wilsona nie ma już problemu z parkowaniem.
Też tak słyszałem, ale tam chyba nie ma tylu ulic spółdzielnianych.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze